W lipcu 2023 roku miałem okazję zacząć pracować zdalnie dla kilku firm blockchain. Nie chcąc marnować ani chwili tej okazji, zanurzyłem się w cyfrowym stylu życia nomady, podróżując przez trzy kontynenty, 13 krajów i 20 miast w ciągu roku. Jeszcze przed ukończeniem college'u zacząłem pracować w biurze w startupie IT, więc po trzech i pół roku pracy biurowej nie było nic bardziej wyzwalającego i czarującego niż otwieranie mojego MacBooka w kawiarniach z wyjątkowo egzotycznym tłem. Wolność pójścia, gdziekolwiek chciałem, była ekstazą . Podczas pierwszych trzech miesięcy pracy zdalnej odwiedziłem prawdopodobnie prawie każdą kawiarnię w Seulu. Następnie pojechałem z rodzicami w podróż do Europy, a także odwiedziłem moją siostrę w Filadelfii, pracując zdalnie podczas swobodnego podróżowania.
Następnie, na początku 2024 roku, postanowiłem wyruszyć do Azji Południowo-Wschodniej, zaczynając od miesięcznego pobytu w Bangkoku, mekce cyfrowych nomadów w Azji po Bali. Doświadczeni cyfrowi nomadzi zwykle pakują się tak lekko, jak to możliwe, ale jako przeszczęśliwy nowicjusz, opuściłem dom z całkowicie spakowaną 25-kilogramową walizką i 7-kilogramowym bagażem podręcznym. Oczywiście, żałowałem tego kilka razy po drodze. Mój bagaż zawierał kilka sukienek, które byłyby trochę zbyt krzykliwe, aby nosić je w Korei, wraz z sześcioma parami butów w oczekiwaniu na jakąś specjalną okazję, która mogłaby się pojawić. Byłem tak podekscytowany, że opublikowałem nawet post na moim blogu Medium zatytułowany Jak zostałem cyfrowym nomadą w 6 miesięcy bez umiejętności kodowania . W momencie publikacji posta miałem tylko 22 subskrybentów, ale zyskał on całkiem sporą popularność, przyciągając 20 nowych fanów i otrzymując ponad 100 reakcji. Widząc entuzjastyczny odzew na mój blog, który do dziś pozostaje moim najpopularniejszym dziełem, mogłem potwierdzić, że taki styl życia jest czymś, do czego aspiruje wiele osób. To potwierdzenie stało się dla mnie bardzo cenne, ponieważ w rzeczywistości życie cyfrowego nomady, którego doświadczyłem, było samotne , niestabilne i niezwykle stresujące .
Pomysł uwolnienia się od ograniczeń tradycyjnej pracy i codziennego życia wydawał mi się przygodą. Myślałam, że moje dni będą wypełnione zachwycającymi szczytami, jeśli tylko wyjdę poza swoją zwykłą rutynę — tak bardzo, że spakowałam sześć par butów! Ale rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Osiedlanie się w nowych miejscach jest niewątpliwie zabawne i ekscytujące, ale nawet ekscytacja nowością staje się rutyną po około dwóch tygodniach — ale to wszystko jest tylko na powierzchni naszego postrzegania.
W naszych podświadomych systemach obwody i koła zębate pracują niestrudzenie, aby dostosować się do nowego otoczenia, w którym się znajdujemy. Kiedy znajdujemy się w nieznanym otoczeniu, aktywuje się układ orientacji naszego mózgu. Ten układ pomaga nam poruszać się po otoczeniu, rozpoznawać wzorce i odpowiednio dostosowywać nasze zachowanie. Hipokamp i ciało migdałowate odgrywają kluczową rolę w tym procesie, pomagając nam postrzegać i zapamiętywać informacje przestrzenne oraz oceniać bezpieczeństwo w tych przestrzeniach. To obciążenie poznawcze, które wynika z przetwarzania ogromnej ilości nowych bodźców i sytuacji, pochłania znaczną ilość energii mózgu, w przeciwieństwie do znanych rutynowych zadań, które kiedyś wymagały minimalnego wysiłku. Wyobraź sobie, że twój mózg kiedyś chodził tylko znanymi ścieżkami, ale teraz wszędzie potrzeby są nowe i muszą zostać obliczone. W miarę jak to obciążenie poznawcze narasta, aż otoczenie wydaje się wystarczająco znajome, zaczynamy świadomie odczuwać je jako presję lub stres.
Nigdy nie zostałem w jednym mieście dłużej niż miesiąc. Wierzyłem, że najlepszym sposobem na maksymalne wykorzystanie pracy zdalnej jest zwiedzanie jak największej liczby miejsc. Drugim powodem było to, że dopóki nie byłem pewien, że to właściwe miejsce do osiedlenia się, nie chciałem mieć do czynienia z mało inspirującymi kłopotami związanymi z procedurami administracyjnymi, takimi jak wydawanie wiz. W tamtym czasie moja praca wiązała się z częstymi podróżami służbowymi, więc często planowałem swoje podróże, przedłużając pobyt o kilka tygodni w miejscach, które odwiedzałem w celach służbowych. Jednak moja ambicja, aby zobaczyć świat i brak podjęcia ryzyka i komunikacji , skutkowały kumulatywnym nieświadomym obciążeniem pracą, polegającym na ciągłej konieczności dostosowywania się do wielu miejsc w krótkim czasie — co naukowo skutkowało stresem.
Ponadto miałem pełnoetatową pracę na głowie, co psychologicznie wydawało się większym ciężarem niż powinno być. Pracowałem więcej godzin i w weekendy, próbując nadrobić czas, który spędziłem bez skupienia. Często denerwowałem się na ludzi wokół mnie, obawiając się, że nie ukończę zadań na czas lub stając się niemal obsesyjnym na punkcie robienia rzeczy w określony sposób. Myślę, że miałem to ukryte poczucie niemożności kontrolowania swojego życia w ciągle zmieniającym się otoczeniu i było to dość przytłaczające .
Fragment mojego wpisu w dzienniku z 12 lutego 2024 r., czyli 19 dni po moim przybyciu do Bangkoku.
O Boże, dziś rano poczułem tę gęstą kulę powietrza utkniętą z tyłu głowy, jak bańka powietrza. Chociaż powietrze fizycznie nie ma ciężaru, ta tam z tyłu była tak ciężka, że moja głowa przechylała się do tyłu, gdy wychodziłem z łóżka. To tak, jakby mój mózg próbował mnie zatrzymać.
W domu utrzymywałem regularną rutynę z pięcioma treningami tygodniowo i domowymi posiłkami. Jednak gdy mój poziom zmęczenia osiągnął szczyt, trudno było mi trzymać się regularnych ćwiczeń na lokalnych siłowniach, a nawet gotowanie posiłków w domu stało się luksusem, gdy zacząłem podróżować. Wiedziałem, że domowe posiłki są najlepsze, więc kupiłem niezbędny sos sojowy, Gochujang, Mulyeot itp., które były potrzebne do gotowania koreańskich posiłków, gdy przybyłem do mojego pierwszego celu w Azji Południowo-Wschodniej. Jednak nie zdążyłem nawet zużyć jednej czwartej z nich, zanim zostawiłem je, gdy przeniosłem się do Phuket, dzięki czemu jedzenie na mieście było znacznie mniej marnotrawne.
Koreańskie jedzenie za granicą jest droższe niż w Korei, a zdrowe posiłki są równie drogie. Dlatego polegałem głównie na lokalnej kuchni i coraz trudniej było mi nadążyć za tłustymi smażonymi potrawami i nieznanymi smakami. Chociaż jest całkiem oczywiste, że podróżowanie utrudniłoby mi utrzymanie diety, której chciałem, zamierzam podkreślić ironię, że uzyskanie wolności na miejscu oznacza utratę wolności w posiłkach.
Teraz często żartuję, że osoby żyjące w ten sposób powinny być nazywane „cyfrowymi bezdomnymi”, a nie cyfrowymi nomadami. W rzeczywistości historycznie życie nomadyczne opierało się przede wszystkim na życiu zbiorowym lub wspólnotowym. Jednak cyfrowi nomadzi nie podróżują ze swoją społecznością. Podróżują sami lub czasami w parach. Więc w moim żarcie słowo „dom” w „cyfrowych bezdomnych” nie odnosi się do domu lub mieszkania, ale raczej do społeczności, do której się należy — rodziny, przyjaciół, współpracowników i sąsiadów. Tak, istnieją społeczności cyfrowych nomadów , do których można uzyskać dostęp z dowolnego miejsca na świecie, ale te społeczności cyfrowych nomadów można po prostu określić jako „grupę nieznajomych, która organizuje spotkania coworkingowe i wieczorne bary”. Społeczność nie jest społecznością, dopóki nie zacznie się jej czuć jak twojej po pewnym czasie.
Segmentem ludzi z historii, który faktycznie przypomina cyfrowego nomada, są Górscy Pustelnicy i Wędrowcy Klasztorni . Na przykład chrześcijańscy pustelnicy w średniowiecznej Europie lub wędrowni mnisi buddyjscy we wschodniej Azji często wybierali życie z dala od domu, przemieszczając się z miejsca na miejsce w celu znalezienia duchowego oświecenia lub samotności.
Dlaczego więc ludzie wybierają styl życia cyfrowych nomadów?
Podobnie jak wędrowni mnisi buddyjscy i chrześcijańscy pustelnicy - niestabilność i stres związany z eksploracją tak wielu różnych miejsc faktycznie zapewniają duchowe oświecenie i rozwój. To jest temat na następny tydzień.
Dziękuję za przeczytanie.