Żyjemy w przełomowym momencie historii, w trakcie prawdziwej rewolucji. Oczywiście wiele osób to w pewnym stopniu rozumie: smartfony, internet, blockchainy, sztuczna inteligencja i totalna „fikcja informatyczna wszystkiego” – te zjawiska trudno zignorować. Ale faktem jest, że są to tylko początkowe oznaki znacznie potężniejszych przesunięć tektonicznych, które przekształcą gospodarkę, a wraz z nią wszystkie inne sfery współczesnego społeczeństwa. Innymi słowy, niewielu zdaje sobie sprawę, że obecna rewolucja technologiczna daje początek konkretnej rewolucji w sposobie produkcji, która z kolei prowadzi do rewolucji społecznej. A ten proces dzieje się na naszych oczach już dziś.
Nawet najbystrzejsze umysły swoich czasów nie zawsze potrafiły właściwie ocenić konsekwencje wydarzeń, których były świadkami. W drugiej połowie XVIII wieku wybuchła rewolucja przemysłowa. Następnie przyniosła radykalne zmiany w sposobie produkcji na kolejne stulecia. Fizjokraci postrzegali przemysłowców i pracowników najemnych w przemyśle jako po prostu „klasę nieproduktywną”: nie zajmowali się rolnictwem, co oznaczało, że nie produkowali żywności i surowców, które spożywali . Według fizjokratów tylko ziemia ma moc produkcyjną, więc każde społeczeństwo powinno dążyć do tworzenia obfitości „produktów ziemi” poprzez pracę zatrudnionych w rolnictwie, podczas gdy reszta była uważana za mniej ważną.
Sytuację dodatkowo komplikował fakt, że w przemyśle wytwórczym, który później przekształcił się w fabryki, wielu pracowników nie mogło w pełni utrzymać się bez dodatkowej pracy na małej działce. Wyłączne zatrudnienie w przemyśle wytwórczym na tym poziomie rozwoju gospodarczego po prostu nie mogło zagwarantować przetrwania pracowników.
To samo można powiedzieć o produkcji przemysłowej w ogóle: jej pojawienie się było częściowo spowodowane postępem w rolnictwie . Nowe narzędzia i technologie rolnicze doprowadziły do wzrostu mocy produkcyjnej ziemi i produktywności osób zatrudnionych w rolnictwie, tworząc rezerwę siły roboczej dla produkcji przemysłowej. Bez wsparcia rozwiniętego rolnictwa rewolucja przemysłowa prawdopodobnie nie byłaby możliwa.
Jednak dalszy rozwój przemysłu ostatecznie oddzielił pracowników od ziemi. Z czasem przemysł objął wszystkie główne obszary produkcji, przenikając nawet do rolnictwa i przekształcając je na swój obraz. Wcześniej ustanowione struktury społeczne zostały całkowicie podważone, a powstały nowe, przemysłowe.
Szczegółowa analiza tego procesu prowadzi do następujących wniosków:
Rewolucja społeczna jest „wyzwalana” przez rewolucję w technologii i sposobie produkcji. Zmiana środków produkcji przede wszystkim zmienia gospodarkę, co z kolei prowadzi do przekształceń we wszystkich innych sferach społeczeństwa.
Nowy sposób produkcji wyrasta ze starego, opiera się na nim i nieuchronnie go uzupełnia. W miarę rozwoju przenika do swojego starego fundamentu i przekształca go na nowy sposób – od tego momentu nowy sposób produkcji stoi na swoim własnym fundamencie i staje się niezależny.
Uwzględnienie tych punktów uwalnia nas od zbędnego sceptycyzmu i kieruje naszą uwagę w stronę znajdowania prawdziwie postępowych trendów, które niosą ze sobą rewolucyjny potencjał. Staje się mniej ważne, że nowe technologie nie wpłynęły jeszcze znacząco na nasze codzienne życie; ważne są fundamentalnie nowe możliwości produkcyjne, które otwierają. Jest również mniej ważne, że nowy sposób produkcji jest nadal budowany na starym; ważne jest, jak pewnie i szybko się rozwija. Bez takiego „kompasu” trudno jest zidentyfikować postępowe kierunki, a prawdziwie rewolucyjne procesy ryzykują pozostaniem niezauważonymi przez długi czas.
Ale co dokładnie gospodarka powinna oszczędzać? Podstawową funkcją gospodarki jest tworzenie dóbr niezbędnych do życia i rozwoju społeczeństwa. Aby skutecznie wypełniać tę funkcję, potrzebna jest pewna ilość zasobów, które zawsze są ograniczone. Oznacza to, że im szybciej i więcej dóbr można wyprodukować przy użyciu danej ilości zasobów, tym lepiej. Albo, jeśli sprowadzimy wszystkie niezbędne zasoby do ich wyrażeń pieniężnych, możemy powiedzieć, że gospodarka dąży do zmniejszenia kosztów produkcji dóbr, przy założeniu, że wszystkie inne czynniki są równe. Ten proces będzie oszczędzał ludzką pracę, ponieważ każda wartość jest ostatecznie określana przez społecznie niezbędne wydatki na pracę.
Przeciwnicy teorii wartości pracy mogliby się tu sprzeciwić, ale zostawmy tę debatę poza zakresem mojego artykułu (można ją omówić w komentarzach). W końcu artykuł ten nie jest przeglądem wszystkich możliwych modeli rzeczywistości, ale dyskusją na temat jednego konkretnego modelu i wniosków, do których prowadzi.
Jesteśmy otoczeni potencjalnie nieskończonym wszechświatem z potencjalnie nieskończonymi możliwościami. Jeśli tak jest, to każdy rzadki zasób może być potencjalnie wydobyty (znaleziony lub wyprodukowany) w wymaganej ilości, jedynym pytaniem są koszty pracy. Ale czy możliwe jest poświęcenie mniejszej ilości pracy na wynalezienie nowych narzędzi i procesów, których zastosowanie pozwoli nam oszczędzać istniejące zasoby?
Rzeczywiście, nowe techniki i technologie pozwalają nam optymalizować strukturę gospodarki, przede wszystkim sektora produkcji. A jeśli dominującym trendem staje się dążenie do oszczędzania pracy (zakładam, że historycznie ten trend naprawdę dominuje) , to tym środkom daje się wolną rękę. Odzwierciedla to rosnąca produktywność pracy.
Pojawienie się maszyn i przemysłu na dużą skalę uwolniło ogromną ilość pracy, a ta praca, ponownie uzbrojona w maszyny, doprowadziła do stworzenia niespotykanych dóbr, zarówno pod względem jakości, jak i ilości. Jednakże, jeśli chodzi o samą pracę, industrializacja miała podwójny efekt.
Zanim przejdę do analizy tych konsekwencji, muszę zdefiniować, co dokładnie można uznać za z natury ludzką pracę. W pewnym sensie zwierzęta również „pracują”, ale to, co wyróżnia ludzi, to fakt, że przed działaniem człowiek najpierw aktywnie buduje w umyśle idealny model swoich działań. Model ten jest oceniany i dostosowywany zarówno przed rozpoczęciem działania, jak i w trakcie procesu pracy. Podlega on celowi osiągnięcia świadomego celu, który jest znany człowiekowi z góry.
Obecnie stosowanie maszyn dzieli ludzi zaangażowanych w produkcję na dwie duże grupy:
Ogromne masy ludzi dosłownie stały się dodatkami maszyn: powierzono im zadanie wykonywania monotonnych, częściowych operacji, pracy w rytmie maszyny, tj. wykonywania mechanicznych funkcji niemal pozbawionych kreatywności, funkcji, których automatyzacja jeszcze nie osiągnęła. W dużej mierze przyczyniło się to do odczłowieczenia ich pracy.
I nie tylko w przemyśle. Stosunki produkcji przemysłowej wpłynęły również na wiele innych sfer społeczeństwa, takich jak system edukacji i funkcjonowanie rządu biurokratycznego, który stał się podobny do fabryki .
Oczywiste jest, że komputery wynoszą automatyzację na nowy poziom. Tam, gdzie kiedyś potrzebni byli ludzie, teraz wystarczy tanie urządzenie komputerowe. Jest to szczególnie zauważalne w dziedzinach pracy mechanicznej i intelektualnej: tam, gdzie kiedyś potrzebne były całe instytucje, teraz te same zadania rozwiązuje maleńka programowalna maszyna, która mieści się w kieszeni .
Jednakże dalsza wymiana pracy ludzkiej na maszyny to nie jedyne, co komputery ze sobą przynoszą. Ten rodzaj automatyzacji jest w istocie rozwiązaniem problemów ery przemysłowej, wciąż mieszczącym się w jej ramach. Jednakże maszyny obliczeniowe i sieci otworzyły również drzwi do nowej ery, w której zmienia się sam sposób produkcji, to znaczy sposób interakcji ludzi podczas produkcji towarów za pomocą komputerów. Najważniejsze zmiany nie zachodzą tam, gdzie komputer zastąpił ludzi, ale tam, gdzie ludzie uzbroili się w komputer.
Oprócz zmniejszenia liczby osób „poniżej maszyn”, komputery, dzięki rozwojowi interfejsów interakcji człowiek-komputer, sprawiają, że sterowanie maszynami jest naprawdę dostępne i wygodne dla masowego użytkownika. Innymi słowy, komputeryzacja potencjalnie poszerza również klasę osób „powyżej maszyn”.
I to właśnie w tej ostatniej klasie ludzi, zajmujących się przede wszystkim twórczą, z natury ludzką pracą, zachodzi główna rewolucja. Ludzie od dawna potrafią uzewnętrzniać swoje idee, zachowywać je na papierze jako tekst lub rysunki, a także przechowywać i przekazywać je, nie polegając wyłącznie na własnym umyśle. Jednak przez długi czas pomysł jednej osoby lub grupy ludzi mógł być przekazywany bezpośrednio innej osobie zdolnej do odczytywania symboli i ożywiania pomysłu. Ale dopiero era dominacji obliczeniowej i sieci obliczeniowych pozwala nie tylko dziesiątkom, setkom i tysiącom ludzi pracować nad tym samym konceptem jednocześnie, jak pojedynczy inteligentny organizm, ale także, co równie ważne, zapewnia środki do automatycznej transformacji idei. Umożliwia tłumaczenie modelu informacji z formy zrozumiałej dla ludzi na sekwencję poleceń bezpośrednio interpretowalnych przez maszyny.
Dopiero teraz zbliżamy się do progu, w którym ludzkie społeczeństwo staje się zdolne do uformowania pełnoprawnej noosfery. Mam na myśli włączenie mas ludzi w kolektywną twórczą aktywność intelektualną i przeniesienie głównej rutynowej pracy wdrażania i reprodukowania ich pomysłów na maszyny.
Współczesna dziedzina produkcji informacji oparta na komputerach (a w szczególności dziedzina produkcji oprogramowania) jest interesująca i stanowi wizualny model w pełni zautomatyzowanej produkcji w ogólności.
Faktem jest, że każda rutyna w programowaniu jest dość szybko automatyzowana. Nie ma sensu stosować ludzkiej pracy, aby za każdym razem odtwarzać ten sam algorytm — wystarczy po prostu skopiować jego kod. Jeśli procedura jest używana wiele razy w ramach jednego projektu, jest abstrakcyjnie umieszczana w kodzie projektu. Jeśli jest używana w wielu projektach, jest przenoszona do wspólnej biblioteki. W rezultacie rozwój oprogramowania jest w dużej mierze działalnością twórczą, a programiści zajmują się przede wszystkim tworzeniem nowych rzeczy (lokalnie nowych w ramach określonego projektu lub podejścia, a także globalnie nowych). Wyniki wcześniejszej pracy są łatwo kopiowane i ponownie wykorzystywane.
Sam proces kopiowania nie jest darmowy — wymaga czasu i pamięci maszyny. Nie wymaga jednak żadnej ludzkiej pracy. Do wytworzonej kopii nie dodaje się żadnej nowej pracy wraz z przeniesieniem pewnej niezbędnej pracy, która była wcześniej osadzona w maszynie i oryginale. Jest to zasadnicza różnica między tak zwanymi „technologiami kopiowania” a technologiami konwencjonalnej produkcji przemysłowej, gdzie produkcja „kopii” nieuchronnie wymaga zaangażowania człowieka i dodania nowej żywej pracy.
Ponieważ kopia nie wymaga dodatkowej pracy ludzkiej, nie dodaje się do niej żadnej nowej wartości i nie tworzy się nowej wartości wraz z produkcją kopii. Koszt kopii składa się z fragmentów przeniesionych kosztów z maszyny i oryginału.
Niezbędna praca, która stworzyła maszynę, stworzyła również wszystkie produkty, które maszyna wytworzyła. Na przykład kopie programu. Ale z każdą nową kopią maszyna traci część siebie — zużywa się w procesie pracy, aż staje się całkowicie bezużyteczna. Częściowo zużyta maszyna jest mniej warta, ponieważ część jej kosztu jest przenoszona na wszystko, co produkuje. Tak więc całkowity koszt wszystkich kopii wyprodukowanych przez maszynę jest równy kosztowi samej maszyny, jeśli został on w pełni wydany w procesie produkcji tych kopii.
Niezbędna praca, która stworzyła oryginalny program informacyjny, stworzyła również wszystkie kolejne kopie tego oryginału. Oryginał jest informacją, pomysłem, który można kopiować w nieskończoność. Dlatego początkowy koszt oryginalnego pomysłu jest dzielony między każdą nową kopię, zmniejszając koszt każdej kopii z osobna, gdy powstaje więcej.
Oczywiste jest, że jeśli praca ludzka jest obecna tylko w procesie tworzenia surowców, maszyn i modeli informacyjnych (projektów i programów sterujących), to produkt końcowy, niezależnie od tego, jak złożony jest zautomatyzowany łańcuch produkcyjny, będzie łącznie kosztował tyle samo, co surowce, maszyny i informacje potrzebne do jego produkcji. Ale co, jeśli surowce i maszyny są również produkowane automatycznie przez inne maszyny bez konieczności dodatkowej pracy ludzkiej?
W przypadku maszyny, która nie tylko może produkować coś użytecznego, ale także produkować inną maszynę lub replikować samą siebie, to samo prawo będzie dotyczyć kopiowania informacji. Ponieważ nowa maszyna jest tworzona poprzez częściowe zużycie starej, oznacza to, że wraz ze wzrostem liczby takich kopii koszt każdej pojedynczej kopii będzie malał (ponieważ całkowity koszt pozostaje niezmieniony w przypadku braku dodania nowej ludzkiej pracy).
Tak więc w całkowicie zautomatyzowanej produkcji praca ludzka jest zaangażowana jedynie w tworzenie nowych modeli informacyjnych i prototypów. W rezultacie praca przyjmuje ekspresyjny charakter informacyjny i kreatywny i prawdopodobnie przyjmie najbardziej energooszczędne sposoby organizacji siebie z tych sfer teraźniejszości, w których podobne warunki już się manifestują.
4 października 1957 roku Związek Radziecki wystrzelił pierwszego na świecie sztucznego satelitę Ziemi. Wydarzenie to nie tylko zapoczątkowało ekspansję ludzkości w kosmos, ale także nasiliło rywalizację technologiczną między ZSRR a USA. Skok naprzód „zacofanego” Związku Radzieckiego bardzo zaniepokoił Stany Zjednoczone. Stało się jasne, że bez pilnych działań USA wkrótce beznadziejnie pozostaną w tyle za ZSRR w zaawansowanych dziedzinach technicznych. W rezultacie rząd amerykański przyspieszył tworzenie DARPA (wtedy ARPA), a później NASA. Podczas gdy osiągnięcia NASA są powszechnie znane, wpływ DARPA na losy gospodarcze całego świata pozostaje w dużej mierze niezauważony.
Między innymi DARPA sfinansowała powstanie ARPANET (który później stał się Internetem), BSD UNIX i stosu protokołów TCP/IP. Te osiągnięcia są kluczowe w kontekście tej dyskusji, ale równie ważny jest wpływ samego procesu produkcji. W szczególności, wolne, niebiurokratyczne środowisko bez presji komercjalizacji, które zostało celowo wytworzone w laboratoriach wiodących amerykańskich uniwersytetów. Minimalne wymagania dotyczące sprawozdawczości i hojne finansowanie wszelkich projektów uznanych za obiecujące dały wielu entuzjastom nauki, badaczom i inżynierom swobodę skupienia się na tym, co kochają, bez martwienia się o komercyjne zastosowanie ich wyników. Doprowadziło to do rozwoju pewnej kultury wolnej pracy twórczej i współpracy.
Jednak kapitał jest kapitałem i ostatecznie wymaga zwrotu z inwestycji. Wszystkie osiągnięcia, które mogły zostać skomercjalizowane, zostały ostatecznie skomercjalizowane. Proces ten doprowadził do rozpadu poprzedniej kultury otwartej współpracy nad projektami. Konkurencja rynkowa przeniknęła do procesów, które kiedyś wydawały się jej zupełnie obce i zaczęła je podważać.
W proteście przeciwko nowemu porządkowi wokół rozwoju systemu operacyjnego UNIX, pracownik MIT Artificial Intelligence Laboratory Richard Stallman próbował ożywić wolną współpracę. W rezultacie, w połowie lat 80., narodził się Ruch Wolnego Oprogramowania i wspierająca go fundacja, których celem było stworzenie całkowicie wolnego systemu operacyjnego podobnego do UNIX, zwanego GNU. W tym czasie rozwój sieci komputerowych i rozwój Internetu umożliwiły ludziom o różnym pochodzeniu geograficznym i kulturowym pewną pracę nad wspólnymi projektami. Specjalna umowa licencyjna — GNU GPL, napisana przez Richarda w oparciu o wcześniej używane wolne licencje dla poszczególnych programów — została zaprojektowana nie tylko w celu prawnej ochrony, ale także standaryzacji i uogólnienia „wolności” dla każdego projektu wolnego oprogramowania. Umożliwiła ona wspólne korzystanie z tego samego kodu w różnych programach. Ponadto licencja GPL stała się swego rodzaju manifestem o mocy prawnej, jednoczącym tysiące programistów na całym świecie.
Wolne licencje, takie jak GPL, które zabraniają używania wolnego oprogramowania w systemach zastrzeżonych, stały się znane jako licencje „copyleft”, w przeciwieństwie do „copyright”. Tego typu licencje były szczególnie ważne w początkach ruchu wolnego oprogramowania: licencja chroniła pracę programisty przed przywłaszczeniem przez firmy komercyjne do wykorzystania w ich zastrzeżonych produktach . Było to kluczowe dla indywidualnych współpracowników, zapewniając pewność, że napisany przez nich wolny kod będzie używany wyłącznie w wolnych programach. Ta ochrona umożliwiła uruchomienie samowystarczalnego procesu rozwoju GNU w czasie, gdy napędzana przez społeczność produkcja wolnego oprogramowania nie była jeszcze powszechna.
Jednak wraz z rozwojem „copyleft”, Uniwersytet Kalifornijski w Berkeley, przy wsparciu DARPA, pracował nad podobnym do UNIX-a systemem operacyjnym BSD. Opracowano również licencję na jego dystrybucję, która zezwalała na swobodne korzystanie z kodu źródłowego — licencję BSD. Jej późniejszą ewolucją była licencja MIT. W przeciwieństwie do GPL, licencje te nie nakładają prawie żadnych ograniczeń na swobodę działania użytkownika, umożliwiając integrację wolnego oprogramowania z zastrzeżonymi produktami komercyjnymi. Z tego powodu nazywane są licencjami „permisywnymi”. Takie licencje są o wiele bardziej atrakcyjne dla firm komercyjnych i obecnie dominują w świecie wolnego oprogramowania z dobrych powodów.
Na pierwszy rzut oka, każda społeczność zajmująca się tworzeniem wolnego oprogramowania składa się z ludzi i tylko ludzi. Jednak z ekonomicznego punktu widzenia nie jest to do końca prawdą: agenci (aktywni użytkownicy, konsumenci, współtwórcy itd.) to nie tylko jednostki, ale także organizacje, nawet komercyjne. Sposób, w jaki tworzone jest wolne oprogramowanie, nie nakłada fundamentalnych ograniczeń na jego agentów. Wymaga jedynie, aby producent potrzebował tworzonego produktu i uczestniczył na równi z innymi w procesie produkcji w oparciu o wspólnotową własność kodu źródłowego.
Tak więc, oprócz indywidualnych deweloperów zainteresowanych produktem, organizacje również stają się częścią społeczności, równie zainteresowane produktem, ale działające poprzez swoich pracowników. Ci pracownicy reprezentują interesy swojej organizacji w społeczności i robią to za wynagrodzeniem. Takie organizacje zazwyczaj nie sprzedają produktu, który pomagają rozwijać; bezpośrednio wykorzystują produkt do własnych potrzeb produkcyjnych. Dlatego ich udział nie sprawia, że metoda produkcji staje się komercyjna, nawet jeśli uczestniczą poprzez pracę najemną, z którą mają stosunki towarowe.
W niektórych przypadkach wydaje się, że firmy komercyjne uważają tę metodę produkcji za opłacalną. Dlaczego? Oprócz bycia sprzedawcami, są również konsumentami: aby zorganizować produkcję swoich dóbr, muszą konsumować pewne korzyści. Te korzyści można kupić, jeśli są towarami, lub mogą być zbiorowo tworzone do bezpośredniej konsumpcji przez samych twórców (bez łańcucha odsprzedaży), gdy jest to bardziej opłacalne niż zakup.
Teraz, jeśli firma podejmuje się tworzenia niezbędnych korzyści wspólnie z innymi, korzystne jest dla niej, aby robiła to w oparciu o własność społeczną. Pozwala im to przyciągnąć jak najszerszy zakres współpracowników i wykonać mniej pracy samemu. Ponadto zmniejsza się ryzyko, że konkurent przywłaszczy sobie projekt, od którego zależy praca firmy, stawiając firmę „na haku”.
Podczas gdy wolna produkcja współistnieje z produkcją towarową, w obrębie społeczności producentów wyłania się dość skomplikowana sieć powiązań.
Z jednej strony, indywidualni współpracownicy, bezpośrednio zainteresowani samym produktem, są zaangażowani w nietowarowe relacje wolnej produkcji, ale nie do końca: nadal spędzają część swojego czasu pracując dla firm, sprzedając swoją pracę jako towar . Ta dualność prowadzi do konfliktu interesów w obrębie jednej osoby.
Z drugiej strony, firmy znajdują się w tej samej sytuacji: kontynuują produkcję towarową, a jednocześnie uczestniczą w produkcji nietowarowej. Ten udział w wolnej produkcji odbywa się poprzez pracę, którą kupują .
Gdy pracownicy najemni stanowią 75% lub więcej wkładu społeczności, pojawia się pytanie: czy ta społeczność jest naprawdę wolna? Dominacja pracowników najemnych nie czyni społeczności niewolną, ale sprawia, że jest ona bardziej społecznością firm niż indywidualnych darczyńców.
Co więcej, nie jest niczym niezwykłym, że firmy zatrudniają już zmotywowanych i aktywnych współpracowników, co jeszcze bardziej komplikuje sytuację. To tworzy dodatkowy wewnętrzny konflikt dla poszczególnych programistów, którzy jednocześnie działają w projekcie z własnych interesów i interesów firmy. Wszystko pozostaje spokojne i ciche, dopóki te interesy są ogólnie zgodne.
Jednakże sprzeczności nie są tylko źródłem zniszczenia, ale także rozwoju. Można zidentyfikować dwie główne linie, które zakłócają obecną równowagę:
Jeśli przyjmiemy, że perspektywa historyczna sprzyja wolnej produkcji, to źródłami jej rozwoju są osoby i firmy, które zajmują pozycję przejściową wzdłuż pierwszej linii. Oczywiste jest, że odniosą większy sukces, jeśli świadomie będą podążać swoją linią rozwoju.
Redukcja potrzeb materialnych (dzięki przejściu na potrzeby oparte na informacji), darmowa praca w kolektywach produkcyjnych i społecznościach, produkcja nietowarowa, wspólnotowa własność surowców i dóbr wytworzonych — wszystko to brzmi podejrzanie znajomo, prawda?
Podstawową jednostką tego systemu jest społeczność produkująca. Praca w takiej społeczności ma silnie twórczy charakter. Społeczności nie muszą odtwarzać tego, co już zostało stworzone, co może być automatycznie kopiowane i swobodnie używane, więc ich wysiłki są skoncentrowane przede wszystkim na tworzeniu nowych rzeczy. Staje się to energetycznie korzystne w warunkach wolnego publicznego dostępu do środków produkcji informacyjnej (kody źródłowe, wiedza) i jej wyników, a także poprzez połączenie produkcji i konsumpcji: producent jest również konsumentem, a konsument, świadomie lub nieświadomie, bezpośrednio uczestniczy w produkcji.
Ponadto wzrostowi wolnej produkcji powinien towarzyszyć rozwój nietowarowych form dystrybucji i wymiany (opartych na analizie dostępnych zasobów i potrzeb) oraz demokratyzacja systemu zarządzania. Nowy system zarządzania będzie naturalnie wyrastał z demokratycznych form zarządzania w społecznościach dużych, społecznie znaczących projektów i międzyprojektowych organizacji współtwórców.
Oto kilka przykładów istniejących trendów w nowoczesnych stosunkach produkcji, które prowadzą nas w stronę rewolucji:
Oto moje najważniejsze wnioski: