Były to komputerowe awatary z doskonałą skórą, starannie dobranymi napisami i bez historii. Większość wyczyszczała je jako gimmicks. Piękne, ale puste. Warto przewijać, ale zapomniane. Jednak coś się zmieniło. poprawiły więcej niż tylko ich ludzkie wygląd. Ich budowniczowie dostarczyli im głębi – osobowości, wartości, a nawet niedoskonałości – oprócz danych. Jakby żyli życiem, zaczęli oferować „myśli”, reagując na trendy i współdziałając z zwolennikami. Z Gen Z, 73% zgłosiło, że śledziło lub rozmawiało z wirtualnym influencerem, nie rozpoznając, że nie są prawdziwą osobą. Przypomnijmy, że jest to opowieść o człowieku, a nie o osobie za kamerą. Te postacie AI nigdy się nie męczą, nigdy się nie starzeją, powstrzymują się od anulowania siebie i to jest złoto dla marek. Ale najskuteczniejsi influencerzy AI nie udają autentyczności.Ludzie wciąż im ufają, pomimo ich sztuczności. W kulturze, w której wszyscy noszą maski i filtry, być może bycie „prawdziwym” nie jest tym, co oznacza być człowiekiem. Bycie przekonującym, konsekwentnym i wystarczająco ludzkim może być kluczem. Ponieważ w świecie, w którym wszyscy kurują swoją tożsamość, być może różnica między rzeczywistym a sztucznym nie ma już znaczenia. A jeśli maszyna może to zrobić – wywołać emocje, wywołać myśli, budować połączenia – to co to mówi o nas? Od dawna akceptujemy, że gwiazdy są markami, że influencerzy są występami, a większość osób online jest edytowana, filtrowana i zoptymalizowana algorytmicznie. Nie dlatego, że AI staje się coraz bardziej ludzkie, ale dlatego, że ludzie stają się coraz bardziej komfortowi z sztucznym. A kto? – szybko się uczy. Niektórzy z tych wirtualnych wpływowców mają teraz historie o pochodzeniu, załamania serca, opinie polityczne i playlisty Spotify. Publikują o zdrowiu psychicznym. „współpracują” z prawdziwymi ludźmi. A trakcja to waluta. Dla marek jest to marzenie, brak konfliktów z harmonogramem, brak skandali, brak wyburzenia się, po prostu doskonale kontrolowana narracja, owinięta w estetykę. Ale dla publiczności odwołanie jest bardziej złożone. Może to bezpieczeństwo wiedząc, że ten wpływowiec cię nie osądzi. Albo nowość oglądania fikcji zachowuje się jak fakt. Jest w tym dziwny komfort. Kiedyś mówiliśmy „bądź sobą” jako mantrę autentyczności. Teraz mówimy „buduj swoją markę”. Zbudowano je od samego początku. Żadnych nieprzyjemnych lat nastolatków. Bez kryzysu tożsamości. Wystarczy czysty, obliczony start do świata cyfrowego. A jednak, uczą się być bałaganem. Żeby być „przyzwoitym”, by być „przyzwoitym”. Ponieważ to jest to, czego pragniemy. nie doskonałość, ale niedoskonałość, która czuje się celowo. Więc co się dzieje, gdy najbardziej ludzka rzecz w Internecie... nie jest ludzka? Może przestaniemy pytać, może przestaniemy się martwić, może już mamy. Ludzki wpływ jest nadal obecny, ale może to być początek czegoś bardziej inteligentnego i nieznanego. Co myślisz o tym czytelniku? xD